sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 2

Usiadłam na pisaku , tyłem do lasu tak, że widzę piękne jeziorko. Kładę się i patrzę na gwiazdy. Nagle słyszę szelest liści tak jakby ktoś chodził po lesie. Ignoruję dźwięk. Po chwili znów to samo. Odwracam się i widzę sylwetkę chłopaka. Szybko wstaję i łapię sztylet, który zawsze mam w bucie.
- Kim jesteś? - pytam
- Jestem Jace Wayland. A ty?
Gdy idzie w moim kierunku zauważam, że ma blond włosy, złote oczy i wydatne kości policzkowe.
- Vivenne Macke- mówię
- No więc Vivenne, może opuścisz nóż, nie skrzywdzę cię- mówi Jace i wyciąga nóż z mojej ręki.
Jednym płynnym ruchem podcinam mu nogi , tak że teraz leży i mam nad nim przewagę.
- Nie ufam obcym. - mówię i patrzę jak powoli się podnosi  i oddaje mi mój sztylet. Zauważam na jego ręce małe blizny i czarne znaki.
- Nie jestem aż tak obcy- mówi z uśmiechem
- Runy. Jesteś Nocnym Łowcą? - pytam.
- Oczywiście. Przykro mi że twoja matka zapadła w śpiączkę.
- Skąd o tym wiesz?
- Instytut w którym mieszkam o tym mówi. Moja przybrana mama, kiedyś znała twoją, no i Steve'a też.
- Sorry, Jace ale muszę już iść.
Idę z powrotem do domku. Na łóżku i podłodze leży kilka, rzeczy które mogę wykorzystać do pokoju. Rzucam na podłogę biały dywanik i ubieram kołdrę i poduszki w zielone poszewki. Zamykam okno i wieszam zielone firanki. Z plecaka wyjmuję moją czarną piżamę i wchodzę pod prysznic. Przebieram się w piżamę i idę spać. Po chwili leżenia zasypiam.
*Luke*
-Stary ona jest niezła - mówi Nico z przejęciem. 
- Ma cholernie trudny charakter- odpowiadam.
- Tak jak ja. Ale zazwyczaj dzieci Aresa mają ciężkie charaktery. 
- Ona jest wyjątkowa. Dziwne jest to, że ona i jej brat  mają różnych boskich rodziców. Skrywają dużo tajemnic. 
- Co zamierzasz zrobić? - pyta Nico. 
- Jeszcze nie wiem , ale coś na pewno.
- Dobra stary lecę, bo Bianca się będzie martwić. 
- No to do jutra - mówię i idę do domku. 
Robię porządek w salonie i kładę się do łóżka. Po chwili zasypiam.
*Vivenne*
Słońce przebija się przez firanki, przez chwilę myślę, że jestem w domu, lecz po chwili te złudzenie znika. Jestem w Obozie. Nie ważne. Ubieram się w czarną bokserkę i ciemne spodnie. Następnie ściele łóżko, otwieram okno i układam moje rzeczy w komodzie. Wstając ubieram buty i idę na stołówkę. 
Wszyscy siedzą i wcinają, gdy przechodzę i siadam obok Matt'a słyszę pomruki przebiegające przez sale. Tak chodzi o moje plecy, gdyż mam dwie blizny na łopatkach. Przewróciłam oczami i pomyślałam o płatkach, a one się pojawiły przede mną. Wrzucam trochę do paleniska , a resztę zaczynam jeść. Czekam aż wszyscy zjedzą. Zauważam że dziś siedzi z nami Luke i jakiś przystojny chłopak, oraz dwie dziewczyny. Jedna blondynka o niebieskich oczach , a druga to brunetka o brązowych oczach i bladej cerze. 
- To jest Annabeth - powiedział Luke wskazując blondynkę - A to Bianca i Nico di Angelo. 
- Miło was poznać- mówię 
Po stołówce przeszedł pomruk nie zadowolenia, gdy wszedł do niej blondyn - Jace.
- Co ty tu robisz? -pytam
- No więc przyszedłem dokończyć wczorajszą rozmowę. 
-Vive? Ty go znasz? - pyta Matt. 
- Tak ,ty też.
- No więc czemu Matt nic nie wie o naszym świecie?
- Naszym ? Vive nie podoba mi się to . Powiesz mi o co tu chodzi? - pyta
- Później ci powiem.
- Może znasz kogoś z naszego świata? - nie daje za wygraną Jace i zadaje kolejne pytania.
- Może byśmy poszli w bardziej ustronne miejsce.
- Może ja chce tutaj - mówi z sarkastycznym uśmiechem.
- A ja bym radziła ci ruszyć ten piękny tyłeczek, bo później pożałujesz.
Wywraca oczami i idzie do wyjścia. Idę za nim. Idziemy w kierunku lasu. Opiera się o konar i przygląda mi się.
- Co chcesz wiedzieć? - przerywam ciszę.
- Znasz kogoś, prawda?
- Chodzi ci o Bane'a, Lightwoodów, Penhallowów, Blackthornów, Carstairsów, Morgensternów, Waylandów, Raphaela?
- To do jasnej cholery czemu Matt nic nie wie ?
- Czym mniej wie tym lepiej ! On jest synem Posejdona, za Obozem grozi mu wielkie niebezpieczeństwo. Mi takie nie grozi.
- Ale jest Nocnym Łowcą. Jesteśmy po to, żeby bronić świat, żeby umierać.
- Ale on o tym nie wie, Jace i niech na razie tak zostanie. Wiem, kim są Nocni Łowcy, powiedziała mi zanim zasnęła. - ostatnie słowo wypowiadam z wielką trudnością.
- No to powiedz to także Matt'owi! - krzyczy po mnie
- Nie Jace! Nie powiem mu ! - również krzyczę.
- Dlaczego ? - spytał a jego oczy ciemnieją.
- Zabronili mi. Proszę zrozum to. - patrzę mu w oczy.
- Dobrze. W takim razie powiesz jak będzie gotowy. Mam pytanie. Chciałabyś się szkolić na Nocnego Łowcę?
- Jeśli nie jest za późno, to tak.
- No oczywiście , że nie jest. Wpadnę jutro po ciebie, tak około 9 rano. Bądź gotowa.
Uśmiecham się i wracam do pawilonu, ale siedzi tam tylko Luke.
- Wiesz, może gdzie jest Matt? - pytam go.
- Percy, poszedł go uczyć pływać kajakami. Może masz ochotę abym pouczył cię szermierki i walki wręcz?
- - No możesz spróbować.
- To chodź- mówi i idziemy na stanowisko do szermierki. Ale wpycha się nam jakaś para.
- Może pójdziemy gdzie indziej?
Kiwam lekko głową, a Luke prowadzi mnie na małą polanę. Usiadł i czekał aż zrobię to samo.
- Co wiesz o walce wręcz, albo o czym kolwiek związanym z walką?
- Zawsze musisz utrzymywać napięcie w brzuchu?
- Doskonale. Miałaś może kiedyś z walką do czynienia?
- Można tak powiedzieć.
- Kiedy to było ?
- Jakieś dwa lata temu
- Na co chodziłaś?
- Na nic?
- To jak się nauczyłaś?
- Moja mama uczyła mnie posługiwać się mieczem, rzucać nożami, itp.
- Mama? - pyta zaskoczony
- Mama- potwierdzam.
- Trzymaj - mówi podając mi miecz.
- Nie, dzięki, mam swoje.
Wyciągam z buta długopis i myślę ' Miecz ', a on się pojawia gdy klikam.
- A to skąd? - pyta
- Od Aresa- wzrusza ramionami.
- Nie drążąc tematu, atakuj
Naparłam na niego, ale on z łatwością odepchnął atak. Atakuję go po nogach, ale znów mi się nie udaje. Naskakuję na niego, ale on mnie popycha i ląduje na plecach.
- Przepraszam, trochę mnie poniosło - mówi Luke i kuca obok mnie.
- Nic mi nie jest - mówię, wstawiając.
- Jeszcze raz bardzo przepraszam.
- Luke naprawdę nic się nie stało.
- Nie chciałem...
- Luke, nic się nie stało. Później ja cię będę przepraszać.
- Co to znaczy? - pyta
Uśmiechnęłam się do niego pokazując mój aparat i idąc w kierunku pawilonu na obiad. 


niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 1

- Vivenne ubieraj się Steve przyjechał- mówi Matt wchodząc do naszego pokoju.
Wstaje z łóżka i biorę mój czarny sweter, szybko go ubieram i zbiegam po schodach.
- Mamo wychodzimy- wołam z korytarza.
Po chwili brązowa czupryna wyłania się z kuchni.
- Dokąd to? - pyta
- Idziemy ze Steve'm do kina. Przecież są nasze urodziny.
- O tym nie zapomniałam. To idźcie. Bawcie się dobrze!
Wychodzę z domu i wsiadam do auta.
- Cześć Vive. Wszystkiego Najlepszego!
- Cześć Steve. Dziękuje.
*Późnym wieczorem* 
- I jak dzieciaki, podobało się? -pyta Steve, stając pod naszym domem. 
- Jasne, że tak było super- mówi z entuzjazmem Matt. 
- Matt, czy ja zamykałam drzwi? - pytam patrząc na wejściowe otwarte drzwi. 
- Zamykałaś z tego co widziałem. 
Wychodzę z auta i wypadam do domu. W salonie zauważyłam palące się światło. Z stojaka na parasole wyciągam kij bejsbolowy. Słyszę jak Matt i Steve biegną po schodach. Po cichu idę do salonu. Pusto. Chwila, ktoś leży na podłodze. 
- Mamo? - pytam puszczając kij bejsbolowy. 
Słyszę jak Matt głośno wciąga powietrze. Odwracam się i przytulam do niego. Łzy plamią jego koszulkę. Delikatnie głaszcze mnie po plecach. 
- Idźcie się spakować ,tylko te najważniejsze rzeczy. 
Idziemy do naszego pokoju i pakujemy najważniejsze rzeczy do torby. W między czasie przyjechała karetka i zabrała mamę.
- Gotowi? - pyta Steve.
Kiwamy głowami i idziemy do auta. Jedziemy przez most Manhatański i jedziemy w stronę Long Island.
- Gdzie jedziemy? - pyta Matt.
- Do Obozu Herosów? - mówi Steve
- Gdzie? 
- Jesteście Herosami, ty Matt synem Posejdona, a ty Vivienne córką Aresa. Uczyliście się o tym w szkole. 
W aucie zapada cisza. Zjeżdżamy z drogi i jedziemy pod górkę w lesie. Gdy auto zatrzymało się wysiadam i idziemy za Steve'm w pewnym momencie czuję jakbym coś przeszła, jakąś bramę i chyba tak też było. Chodziło tu dużo dzieci i młodzieży w wieku 12-18 lat w kolorowych bluzkach, chyba obozowych. Dalej stoją domki, w oddali chyba dostrzegam jeziorko. Nagle wyrósł przed nami pół koń, pół człowiek. Centaur.
- Witam was. Ja nazywam się Emis i jestem centaurem. Luke oprowadzi was po obozie, a ja porozmawiam z Steve'm. Popatrzyłam na Steva, on lekko się uśmiecha , wzrusza ramionami i odwraca. Moje oczy zachodzą łzami.
-Cześć, jestem Luke, a wy?- spytał wysoki chłopak o blond włosach i niebieskich oczach.
- Jestem Matt, a to moja siostra Vivenne.
- Nie pomyślałbym, że jesteście rodzeństwem. No ale miło was poznać. Chodźcie oprowadzę was. - wchodzi między mnie i Matt i pokazuje nam gdzie co się znajduje.
- Kto jest waszym boskim rodzicem? - pyta nagle Luke.
- Moim jest Posejdon, a jej Ares. - mówi Matt.
- Myślałem, że macie jednego rodzica. Moim ojcem jest Hermes i jakbyście chcieli to zawsze możecie wpadać. A tobie Vivenne współczuje , tu jest domek Aresa i pamiętaj lepiej nie zadzierać z Clarrise.
Kiwam głową i obracam się w stronę gdzie stoi Emis i Steve. Steve właśnie wychodzi, a Emis się do mnie uśmiecha.
- Odszedł- mówi Matt- Dlaczego?
- Bo nas nigdy nie kochał.
- Co?
Nie odpowiadam idę tam gdzie Luke powiedział jest domek Aresa. Wchodzę i trzaskam drzwiami. Wszyscy się na mnie gapią, ale mam ich w dupie.
- A ty kto? - pyta dziewczyna o brązowych włosach i ciemniejszych oczach.
 - Vivenne, córka Aresa.
- Nowa! Chodź pokażę ci twój pokój - ciągnie mnie po schodach i pokazuje pokój ,który będzie mój.- Tylko trochę posprzątaj , zawołam cię na kolację - mówi Clar i wychodzi.
Czuję, że będzie duże sprzątanie wszędzie kurz i brud. Otwieram okna i wietrzę. Biorę miotłę, która stoi w rogu i zamiata pokój. Następnie biorę jakąś szmatę i ścieram kurze. Zdejmuję brudną pościel i rzucam ją na ziemię. Zauważam drugie drzwi , które prowadzą do łazienki. Moczę starą pościel i wycieram nią podłogę i łazienkę. Szoruję wannę jakąś starą gąbką tak samo jak umywalkę i lustro. Gdy już prawie posprzątałam słyszę wołanie Clarrise, że mam przyjść na stołówkę na kolację. Schodzę po schodach i idę do stołówki. Wchodzę i na talerzu , który mam w ręce pojawiają się naleśniki z dżemem jagodowym. Ustawiam się do kolejki i wrzucam naleśnika do małego paleniska. siadam w stoliku w kącie stołówki, a obok mnie siedzi Matt.
- Poznaj mojego brata Percy'ego.
Percy to wysoki chłopak o niebieskich oczach jak u Matt'a i czarnych włosach.
- Vivenne , miło mi cię poznać.
- Jak ci się tu podoba? - zagadał Percy.
- Całkiem miło i fajnie - mówię.
- Od niej usłyszeć coś takiego to cud- mówi Matt.
- Nie sądzę wygląda na przyjazną i miłą.
- Ale wcale taka nie jest - mówi Matt i oboje wybuchają śmiechem.
- Ale ty wszystkiego nie wiesz! - krzyczę na Matt'a tak , że cała stołówka zamilkła i się na mnie zaczęła gapić. Wstaję i wychodzę idąc nad te jeziorko chyba jeziorko.


sobota, 14 marca 2015

Prolog

Czy istnieje miłość pomiędzy Herosami, a Nefilim?
Czy Vivenne córka Aresa może zakochać się w Jace- Nocnym Łowcu?
A może brat Vive- Matt nie pozwoli na tą miłość?
Czy Vivenne pogodzi się z tym kim jest i nie będzie z sobą walczyć?
Pomoże swojej matce i wybudzi ją ze śpiączki?
A może tylko się załamie i podda, wracają do Obozu.
Co jeśli kłamstwem zburzy wszystkie swoje relacje z bliskim osobami?
Wszyscy ją znienawidzą czy raczej pomogą?
A jeśli dowiedzą się kim jest naprawdę, może wtedy ją znienawidzą?
- Może lepiej by było gdyby nikt nie wiedział- powiedziała smutno